Re: Czas się obudzić
: 15 lis 2020, 14:38
Sowko głowa do góry! Na pewno komuś pomogłaś swoją postawą. Ale tak to już działa, że my możemy wskazać drzwi, ale to ktoś sam musi zadecydować, czy chce przez nie przejść. Dla mnie najbardziej zadziwiające jest to, ze ludzie są jakby ślepi. Patrzą na to wszystko co sie dzieje dookola i nic nie rozumieją. Znam takich, którzy są załamani, bo nie dostali szczepionki na grypę i nie mogą doczekać się tej, która ma nadejść. Są tacy, którzy gotowi są wziąć kredyt, aby zaszczepić całą rodzinę. Czasem przesyłałam niektórym z nich filmiki z prostym przekazem, ale twierdzili, że wolą obejrzeć telewizję, bo tam dobrze mówią Ale jest też coraz wiecej ludzi, którzy interesują się, szukają. Tyle tylko, że to zawsze jest wybór...
A tu takie "smaczki" dla Was:
https://youtu.be/AJJ8FXH7gfQ
https://youtu.be/DrnWhRJt9ug
Odnośnie zaufania do "służby zdrowia" to ja już dawno jestem "przebudzona". Były jednak takie sytuacje, za które teraz jestem wdzięczna, ale wtedy było bardzo ciężko. Przykład: dwa razy w ciągu tygodnia byłam na SORze z powodu kołatań serca, uczcia ucisku na klatce piersiowej, duszności, potwornego osłabienia, zawrotów głowy, które pewnego razu spowodowały, że się po prostu przewróciłam; nie uzyskałam żadnej pomocy, wręcz z wielkimi pretensjami powiedziane miałam, ze na SOR przyjeżdża sie z zawałem, udarem, ewentualnie zapaleniem płuc, a mnie nic takiego nie jest. Niedługo po tym, pewnej nocy pojawiło się silne drżenie całego ciała, okropne duszności, napięcie w okolicach szyi, zdrętwienie szczęki oraz części języka. Szczerze, klęczałam na podłodze i myślałam tylko, żeby jakoś to przeżyć. Wiedziałam, że na SOR nie nam co jechać, bo i tak nie uzyskam żadnej pomocy. Musiałam pomóc sobie sama. Takich sytuacji było oczywiście więcej, ja wam podałam jeden przykład. Szukałam, czytałam i okazało się, że nerwica często występuje razem z tężyczką utajoną(tą zależną od magnezu) i pewnie stąd takie dramatyczne objawy. I rzeczywiście mądrze przyjmowany magnez trochę pomógł. Przy okazji poszukiwania informacji o magnezie zapoznałam się z osobą prof. Juliana Aleksandrowicza, jego badaniami, odkryciami. Tu krótka wypowiedź osoby, która z nim współpracowała:
Zaszokował mnie już na początku. – Jestem Żydem, ani to moja wina ani zasługa – nieco patetycznie zaczął naszą pierwszą rozmowę. – Jako lekarz przedłużyłem życie tym, którzy w czasie wojny mnie uratowali. Odpłaciłem życiem za życie... Czy cokolwiek może przynieść człowiekowi większą satysfakcję niż przedłużenie życia drugiemu człowiekowi?… Tylko lekarz posiada ten dar… Jestem z genów żydowskich, lecz z kultury i gleby polskiej. Kim więc jestem? Nieraz mi radzono, bym pozostał za granicą. Czułem się obrażony taką propozycją. Z ciekawością pojechałem do Izraela i przekonałem się, że tam trudno by mi było żyć. Nie w tamtym, ale w tym kraju i dla tego kraju zrobiłem wszystko to, co zrobiłem…”.
Tu macie jeszcze jeden fragment:
– Wybuchł reaktor atomowy w Czarnobylu. Pędź, dziecko, do redakcji, bo trzeba ludzi ostrzec i powiadomić, żeby koniecznie wzięli jod – usłyszałam w słuchawce głos prof. Aleksandrowicza. – Jak najszybciej…
Był podekscytowany, zniecierpliwiony. Zresztą wszystko co mówił wydawało się ważne i pilne, wymagające szybkiej reakcji. Ale jaki reaktor atomowy? Jaki Czarnobyl? – zastanawiałam się zaskoczona tą dziwną wiadomością. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej nazwy. I co mam na to odpowiedzieć? Przy stole czekają na mnie goście. Gdybym nawet poszła teraz do redakcji, nikt mi nie zamieści w gazecie takiej informacji. Jeśli rzeczywiście dzieje się coś ważnego, poinformują o tym z Warszawy. Przywykłam już do tego, że tam decydują o zamieszczeniu najważniejszych wiadomości. – Dobrze, dobrze panie profesorze, zaraz skontaktuję się z redakcją – odpowiedziałam grzecznie a nieszczerze.
Wróciłam do gości i przerwanej rozmowy. Gdy po dwóch dniach podawałam swoim dzieciom spóźniony jod, nie mogłam sobie wybaczyć, że zlekceważyłam tę rozmowę. Nawet nie usiłowałam niczego w tej sprawie zrobić. Po kilku dniach zadzwoniłam do profesora:
– Tak mi wstyd, panie profesorze, nie zrozumiałam tego co pan do mnie mówił o Czarnobylu, nie doceniłam problemu” – tłumaczyłam się. – Nie martw się, dziecko, kardynał też nie zrozumiał – usprawiedliwił mnie wspaniałomyślnie.
Dzwonił więc w tej sprawie i do kardynała, przez kościoły chciał dotrzeć do ludzi z tą wiadomością. Pewnie telefonował gdzie tylko mógł, by wszystkich ostrzec. Pamiętam, że kiedyś powiedział: „ Jeśli w grę wchodzi ludzkie zdrowie, pójdę wszędzie, do partii i do Kościoła, bo nie moja ambicja jest tu ważna… Jestem lekarzem”. Nie znalazł jednak zrozumienia, jak dla wielu innych swoich przestróg, pomysłów, koncepcji.
A tu takie "smaczki" dla Was:
https://youtu.be/AJJ8FXH7gfQ
https://youtu.be/DrnWhRJt9ug
Odnośnie zaufania do "służby zdrowia" to ja już dawno jestem "przebudzona". Były jednak takie sytuacje, za które teraz jestem wdzięczna, ale wtedy było bardzo ciężko. Przykład: dwa razy w ciągu tygodnia byłam na SORze z powodu kołatań serca, uczcia ucisku na klatce piersiowej, duszności, potwornego osłabienia, zawrotów głowy, które pewnego razu spowodowały, że się po prostu przewróciłam; nie uzyskałam żadnej pomocy, wręcz z wielkimi pretensjami powiedziane miałam, ze na SOR przyjeżdża sie z zawałem, udarem, ewentualnie zapaleniem płuc, a mnie nic takiego nie jest. Niedługo po tym, pewnej nocy pojawiło się silne drżenie całego ciała, okropne duszności, napięcie w okolicach szyi, zdrętwienie szczęki oraz części języka. Szczerze, klęczałam na podłodze i myślałam tylko, żeby jakoś to przeżyć. Wiedziałam, że na SOR nie nam co jechać, bo i tak nie uzyskam żadnej pomocy. Musiałam pomóc sobie sama. Takich sytuacji było oczywiście więcej, ja wam podałam jeden przykład. Szukałam, czytałam i okazało się, że nerwica często występuje razem z tężyczką utajoną(tą zależną od magnezu) i pewnie stąd takie dramatyczne objawy. I rzeczywiście mądrze przyjmowany magnez trochę pomógł. Przy okazji poszukiwania informacji o magnezie zapoznałam się z osobą prof. Juliana Aleksandrowicza, jego badaniami, odkryciami. Tu krótka wypowiedź osoby, która z nim współpracowała:
Zaszokował mnie już na początku. – Jestem Żydem, ani to moja wina ani zasługa – nieco patetycznie zaczął naszą pierwszą rozmowę. – Jako lekarz przedłużyłem życie tym, którzy w czasie wojny mnie uratowali. Odpłaciłem życiem za życie... Czy cokolwiek może przynieść człowiekowi większą satysfakcję niż przedłużenie życia drugiemu człowiekowi?… Tylko lekarz posiada ten dar… Jestem z genów żydowskich, lecz z kultury i gleby polskiej. Kim więc jestem? Nieraz mi radzono, bym pozostał za granicą. Czułem się obrażony taką propozycją. Z ciekawością pojechałem do Izraela i przekonałem się, że tam trudno by mi było żyć. Nie w tamtym, ale w tym kraju i dla tego kraju zrobiłem wszystko to, co zrobiłem…”.
Tu macie jeszcze jeden fragment:
– Wybuchł reaktor atomowy w Czarnobylu. Pędź, dziecko, do redakcji, bo trzeba ludzi ostrzec i powiadomić, żeby koniecznie wzięli jod – usłyszałam w słuchawce głos prof. Aleksandrowicza. – Jak najszybciej…
Był podekscytowany, zniecierpliwiony. Zresztą wszystko co mówił wydawało się ważne i pilne, wymagające szybkiej reakcji. Ale jaki reaktor atomowy? Jaki Czarnobyl? – zastanawiałam się zaskoczona tą dziwną wiadomością. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej nazwy. I co mam na to odpowiedzieć? Przy stole czekają na mnie goście. Gdybym nawet poszła teraz do redakcji, nikt mi nie zamieści w gazecie takiej informacji. Jeśli rzeczywiście dzieje się coś ważnego, poinformują o tym z Warszawy. Przywykłam już do tego, że tam decydują o zamieszczeniu najważniejszych wiadomości. – Dobrze, dobrze panie profesorze, zaraz skontaktuję się z redakcją – odpowiedziałam grzecznie a nieszczerze.
Wróciłam do gości i przerwanej rozmowy. Gdy po dwóch dniach podawałam swoim dzieciom spóźniony jod, nie mogłam sobie wybaczyć, że zlekceważyłam tę rozmowę. Nawet nie usiłowałam niczego w tej sprawie zrobić. Po kilku dniach zadzwoniłam do profesora:
– Tak mi wstyd, panie profesorze, nie zrozumiałam tego co pan do mnie mówił o Czarnobylu, nie doceniłam problemu” – tłumaczyłam się. – Nie martw się, dziecko, kardynał też nie zrozumiał – usprawiedliwił mnie wspaniałomyślnie.
Dzwonił więc w tej sprawie i do kardynała, przez kościoły chciał dotrzeć do ludzi z tą wiadomością. Pewnie telefonował gdzie tylko mógł, by wszystkich ostrzec. Pamiętam, że kiedyś powiedział: „ Jeśli w grę wchodzi ludzkie zdrowie, pójdę wszędzie, do partii i do Kościoła, bo nie moja ambicja jest tu ważna… Jestem lekarzem”. Nie znalazł jednak zrozumienia, jak dla wielu innych swoich przestróg, pomysłów, koncepcji.